Aby uzyskać bujne kwiaty, nie tylko starannie przygotowuję glebę pod uprawę, lecz także zasilam je przez cały sezon. Dokarmianie roślin już rosnących nazywa się nawożeniem pogłównym. W miarę wzrostu zużywają one dostępne w ziemi składniki i musimy im dostarczyć kolejnych.

Przy zasilaniu roślin zawsze uwzględniam to, kiedy ostatnio stosowałam obornik. Nie chcę bowiem ich przenawozić. Wyznaję zasadę, że lepiej mniej niż za dużo. Jedynie kompostu nigdy dość. Nadmierna ilość nawozów sztucznych powoduje zasolenie gleby i jej degradację, a warzywa i owoce mają gorszy smak i aromat. Staram się uprawiać naturalny ogród, więc dążę do tego, by jak najwięcej nawozów produkować we własnym zakresie – kompost, gnojówkę z pokrzyw, nawozy zielone, skorupki jajek, fusy z kawy. Obornik i pomiot kurzy kupuję. Nawozy sztuczne stosuję jedynie pod rośliny ozdobne i murawę.

Trawniki potrzebują trzykrotnego nawożenia pogłównego, zwłaszcza, jeśli skoszone źdźbła wywozimy na kompost. Wiosną na murawę rozsypuję nawóz azotowy i potasowy, w czerwcu tylko azotowy, a jesienią – potasowy i fosforowy. Rośliny ozdobne w gruncie zasilam przynajmniej dwa razy. Te obficie kwitnące wymagają częstszego dokarmiania.

 

 

Do tego celu stosuję płynny nawóz uniwersalny, którym po rozcieńczeniu wodą podlewam kwiaty lub – by zintensyfikować i przyspieszyć działanie – opryskuję całe rośliny. Taki zabieg stosuję zwłaszcza w okresach długotrwałej suszy, kiedy pobieranie składników z gleby jest utrudnione. Nawożenie dolistne jest dużo bardziej skuteczne niż doglebowe. Szybko leczy rośliny z chlorozy, czyli żółknięcia liści.

Zasilanie preparatami zawierającymi azot kończę już w czerwcu, inaczej rośliny nie zdążą zdrewnieć przed zimą i mogą przemarznąć. Azot odpowiada za bujny wzrost masy zielnej, fosfor wzmaga kwitnienie i owocowanie, a potas wzmacnia korzenie i odporność roślin. W drugiej połowie roku, kiedy wchodzą one w okres kwitnienia i owocowania, stosuję więc nawozy zawierające dużo potasu, fosforu i mikroelementów.

Do roślin balkonowych, takich jak pelargonie i surfinie, polecam nawóz wolno działający. Jest wygodny do aplikacji, bo ma postać granulek. Porcja kuleczek umieszczona pod bryłą korzeniową podczas sadzenia załatwia nam problem zasilania do końca sezonu. Składniki są uwalniane przez kilka miesięcy.

Rośliny kwasolubne, czyli różaneczniki, wrzosy, borówki i żurawinę, zasilam nawozami zakwaszającymi – siarczanami amonu i potasu oraz mocznikiem. Dobrze zrobią im też fusy z kawy, które są uniwersalnym nawozem pod wszystkie rośliny. Sprawdzonym, ekologicznym nawozem są też liście żywokostu. Gromadzą duże ilości pierwiastków. Obkładam nimi wypielone grządki, na których uprawiam kapustę i dyniowate. Można je lekko przekopać z ziemią. A obsianie żywokostem kompostownika zapobiega wymywaniu składników odżywczych.