Autorką poniższego tekstu jest czytelniczka magazynu "Przepis na Ogród"  - Jadwiga Antonowicz-Osiecka z Korczyc

 

„To spora satysfakcja mieć nowalijki dużo wcześniej, niż pokażą się w sklepach”

 

U mnie prace ogrodnicze nie kończą się wraz z nadejściem jesieni. Teraz właśnie jest dobry czas na zatroszczenie się o najwcześniejsze przyszłoroczne zbiory.

Pod koniec listopada, kiedy jeszcze nie nadeszły duże mrozy, przygotowuję ziemię pod siew zimowy. Mam do tego celu wyznaczoną, ogrodzoną deskami poziomo wbitymi w ziemię, grządkę w nasłonecznionym kącie ogrodu. Te płotki, wystające z gruntu na kilkanaście centymetrów, służą za podporę starym niepotrzebnym oknom, które wczesną wiosną chronią kiełkujące już rośliny przed przemarznięciem.

Przy każdym rządku przymocowuję torebkę po danych nasionach, aby pamiętać, co gdzie rośnie. Gdy dni stają się cieplejsze, odsuwam okna, ale zawsze na noc przykrywam nimi grządkę ponownie, by przymrozki nie zniszczyły delikatnych siewek.

Ziemia na grządce ozimej jest lekko podniesiona w porównaniu do otoczenia. Tak ją usypałam, aby topniejący śnieg nie przyczyniał się do gnicia roślin ukrywających się jeszcze w ziemi. 

 

Dzięki wspomnianym zabiegom, już wczesną wiosną ujrzymy błyskawicznie wschodzące rośliny

 

Na przełomie listopada oraz grudnia, po przekopaniu ziemi i nawiezieniu obornikiem, sieję w inspekcie marchew, pietruszkę, koperek i czosnek, a czasem też sałatę. Cebula siedmiolatka i wieloletnia pietruszka naciowa rośnie sama, z roku na rok, bez specjalnych zabiegów. Czosnek staram się wsadzić jako pierwszy (nawet jeszcze pod koniec października), żeby zdążył ukorzenić się przed nadejściem prawdziwej zimy. Pozostałe warzywa sieję tuż przed mrozami na głębokość 3 cm. Wkładam je do ziemi bardziej gęsto niż te wysiewane na wiosnę, gdyż nie wszystkie wykiełkują w tych trudnych warunkach

Do siewu zimowego kupuję zawsze nasiona mrozoodporne, najlepiej odmian wczesnych. Przykrywam je zebranymi z pola łętami, wyschłymi fragmentami roślin albo suchymi gałęziami. Później już tylko trzymam kciuki, aby nadchodząca zima nie była zbyt surowa dla moich roślin.

Oczywiście, zbiory nie zawsze są udane, ale mimo to zapewniam wszystkich czytelników „Przepisu na Ogród”, że próbować warto. Lubię mieć własne warzywa kilka tygodni wcześniej, niż wynikałoby to z zaleceń ogrodniczego kalendarza. Po zbiorze warzyw ozimych jest jeszcze czas na wyhodowanie w tym samym miejscu sadzonek późnej kapusty, kalafiora lub jakichś jesiennych kwiatów.