Autorką poniższego tekstu jest czytelniczka magazynu "Przepis na Ogród" - Jadwiga Antonowicz-Osiecka z Korczyc

 

„Ukorzenianie pędów to prosta metoda rozmnażania roślin

 

Wiele moich krzewów wyhodowałam sama. Jednak chyba najbardziej cieszy mnie winnica, która każdego roku powiększana jest o kilka nowych sadzonek. Mogę się również pochwalić czarnymi porzeczkami rozmnożonymi ze starego krzewu, podobnie jak winobluszczem, hortensją czy forsycją

Wszystkie te krzewy wyrosły ze zrazów, czyli odciętych kawałków zdrewniałych pędów danej rośliny. To jedna z najprostszych metod rozmnażania drzew i krzewów zrzucających liście na zimę.

Ostrym nożem odcinam kilka fragmentów pędów z zawiązkami (oczkami). Sadzonki wkładam na głębokość kilkunastu centymetrów do dużej donicy napełnionej piaskiem wymieszanym z ziemią ogrodniczą. Trzeba pamiętać, by oczka, tzn. miejsca, z których wyrosną młodziutkie gałązki, nie były przysypane.

Tak przygotowane do wiosennego sadzenia zrazy przechowuję przez zimę we wspólnej donicy. Dla pamięci doczepiam do poszczególnych sadzonek karteczki z nazwami. Wiem już z doświadczenia, że nie wszystkie zrazy zdołają się ukorzenić, dlatego zawsze mam ich trochę więcej. Nadmiar roślin zawsze
z wdzięcznością przyjmą sąsiedzi lub znajomi.

 

 

Gałązki na zrazy tnę bardzo późną jesienią w czasie, kiedy rośliny zrzucą liście i kończą okres swojej wegetacji. Donicę z kawałkami pędów wstawiam do chłodnego i nieprzemarzającego zimą miejsca.

U nas jest to nieogrzewany ganek. Przez całą zimę co kilka dni zaglądamy z mężem do sadzonek i w miarę potrzeby podlewamy. Ziemia w donicy powinna być stale lekko wilgotna. Wczesną wiosną, gdy robi się cieplej, pojemnik wynoszę na zewnątrz w zaciszne miejsce. Na noc donicę wstawiam ponownie na ganek, ponieważ w nocy możliwe są jeszcze przymrozki

W kwietniu, kiedy pąki zrazów zaczynają nabrzmiewać, mąż przygotowuje ziemię, a ja przesadzam rośliny na ich stałe miejsce. Ta praca wymaga delikatności i precyzji, ponieważ w dolnych częściach pędów zawiązują się już ledwo widoczne zaczątki korzeni. Nie wolno ich uszkodzić, dlatego umieszczam sadzonki dość głęboko w dołkach przygotowanych przez męża, a ziemię dookoła ugniatam delikatnie ręką.

Teraz pozostaje już tylko wyglądać pierwszych listków. Ich pojawienie się jest oznaką, że ukorzenianie przebiegło pomyślnie i zraz się przyjął. Zdarzało mi się czasami, że miejsce wybrane na młodą sadzonkę okazało się z różnych względów nietrafione. Wtedy, bez specjalnych zabiegów, jesienią przenoszę roślinę w inny punkt ogrodu. Na ogół sadzonka świetnie to znosi i dalej się rozwija.