Nasz dom zbudowaliśmy w 1980 r. Ówczesne materiały, nie dość, że trudno dostępne i wystane w długich kolejkach, nie grzeszyły jakością.

Po kilku latach musieliśmy ocieplić budynek. Zrobiliśmy to tanim kosztem, używając styropianu pokrytego szarym klejem. Nie wyglądało to ciekawie, ale finanse nie pozwalały na większe ozdabianie.

I tak minęło kilka kolejnych lat. Zaczęliśmy myśleć o nowej oprawie dla naszego domu. Kiedy kolejni fachowcy żądali niebotycznych sum za swoje usługi, zrodził się pomysł, aby powierzyć specjalistom tylko górną cześć elewacji. Wykonania dolnej podjęłam się sama.

Przystąpiłam do pracy pełna obaw co do efektu końcowego. Na uprzednio zagruntowany tynk nanosiłam nierówno, za pomocą szpachli, klejową zaprawę. W jeszcze miękkiej strukturze kreśliłam kreski pionowe i poziome, tak by uzyskać imitację piaskowca. Powstawały kolejne metry, a w mojej głowie rodziły się pomysły na nowe dekoracje. Po wyschnięciu elewacji pędzelkiem nanosiłam UNI-Grunt zabarwiony pigmentem. Starałam się, by emulsja dokładnie wnikała w każdą szczelinę.

Jaki efekt osiągnęłam, zobaczcie sami. Nasz dom jest teraz niepowtarzalny. Mam z tego powodu satysfakcję i nikt mi nie wmówi, że aby pięknie mieszkać, trzeba być bogatym.

Lidia Nowakowska