Kilka lat temu kupiliśmy na wsi, stary dom otoczony wysokim żywopłotem z żywotników. Niewielki ogród był bardzo zadbany, można powiedzieć wypielęgnowany, jednak nie było w nim ani jednego kolorowego kwiatka. Pomyślałam wtedy: to dobrze, że w ogrodzie są tylko iglaki i trawnik, nie będę miała dużo pracy z utrzymaniem porządku. Tak było do pewnej wiosny trzy lata temu, kiedy to pokazały się w jednym miejscu pod niewielkim cyprysikiem, posadzone poprzedniej jesieni tulipany i krokusy, to miła być taki wiosenny akcent. Od tamtej wiosny do ogrodu zawitały setki kolorowych kwiatów. Pierwsza rabata to rośliny kwasolubne, którą zachwycam się wiosna i jesienią. Kolejna już zdecydowanie większa to rabata z letnimi kwiatami jednorocznymi oraz z bylinami. Ta rabata powstawała spontanicznie więc nosi nazwę „szalona rabata”, bo na początku miałam plan jak zagospodarować długą 10 m rabatkę ale później plan nie wytrzymał wyjazdów do centr ogrodniczych i ogrodów pokazowych. „Szalona rabata” mnie zaskoczyła, jesienią rabata była już tak zapełniona, że koniecznie musiałam zacząć rozsadzać rośliny i tak powstały kolejne cztery duże rabaty. I tak oto z zupełnej ignorantki w temacie „ogród kwiatowy” stałam się pasjonatka ogrodów i każdą wolną chwile poświęcam z przyjemnością na prace w kolorowym ogrodzie.
Komentarze