Kwiaty cebulowe zajmują większość miejsca w moim ogrodzie. Co prawda kwitną dość krótko, ale nie ma nic piękniejszego niż widok rozwiniętych krokusów, tulipanów, narcyzów, kosaćców, czosnków czy zimowitów.

Jako początkująca ogrodniczka popełniałam wiele błędów w uprawie kwiatów cebulowych. Nie wiedziałam na przykład, że potrzebują one dużo słońca. Dziwiłam się, że kosaćce bródkowe, które posadziłam w zacienionym miejscu, prawie w ogóle nie kwitną. Na dodatek było tam za mokro i rośliny często chorowały. Nauczyłam się również, że jeśli tulipany mają coraz mniejsze kwiaty
i wypuszczają dużo dodatkowych młodych roślin w otoczeniu, to pora je przesadzić. Taki zabieg nie tylko poprawia ich kondycję, ale zapobiega też wyjałowieniu gleby i rozprzestrzenianiu się chorób.

Do przesadzenia szukam takich miejsc, gdzie wcześniej nie rosły inne kwiaty cebulowe. Nigdy nie sadzę ich również tam, gdzie wcześniej rosły truskawki, poziomki i pomidory.

Przesadzanie powtarzam co 3–4 lata. Wykopuję cebule, gdy pędy i liście po kwitnieniu nie zaschły jeszcze całkowicie. Dla narcyzów, tulipanów i krokusów przypada to na koniec czerwca lub na początku lipca.

Czosnki wykopuję na przełomie lipca i sierpnia. Bardzo delikatnie oddzielam cebule przybyszowe, które tworzą się przy piętce cebuli matecznej. Usuwam ziemię i resztki uschniętych liści oraz oddzielam poszczególne cebulki. Osuszone i oczyszczone przechowuję w szopie w papierowych, podpisanych torbach. Mają tam dobrą cyrkulację powietrza i odpowiednią temperaturę. Sąsiadka kiedyś podpowiedziała mi, że cebul nie można przechowywać razem z owocami i warzywami, bo szkodzi to zalążkom pędów oraz kwiatów. I coś w tym jest!
Zimowity sadzę już w sierpniu, by zdążyły zakwitnąć jesienią. Narcyzy zaraz po nich.

A na początku października wysadzam tulipany, czosnki i krokusy. Przygotowuję dołki na głębokość równą trzykrotnej wysokości cebuli.

Kosaćce bródkowe, rosnące teraz na słonecznym skalniaku, także przesadzam co 4 lata. Zawsze w sierpniu. Do rozmnażania biorę tylko zdrowe, młode kłącza z jednym wachlarzem liści. Przycinam korzenie na około 15 cm, a liście skracam o połowę i od razu sadzę płytko w nowym miejscu.

Przez lata wypracowałam też sposób na nornice: sadzę cebule w plastikowych skrzyneczkach wkopanych w ziemię.

Edyta Wojciechowska