Więcej znaczy ładniej. Doskonałym tego przykładem jest niewielki rannik zimowy Eranthis hyemalis. Rosnąc pojedynczo lub w małych grupkach, bulwiasta bylina wysokości około 10 centymetrów nie robi wielkiego wrażenia. Gdy jednak przy łagodniejszej pogodzie na przełomie stycznia i lutego na lśniącej powierzchni okrywy śnieżnej rozbłyskują dziesiątki żółtych kwiatów, efekt jest oszałamiający.

Podstawą takiego spektaklu jest odpowiednie, dobrze dobrane stanowisko. Ranniki lubią ziemię luźną, urodzajną i mało kwaśną. Najlepiej czują się pod osłoną krzewów liściastych, które w lecie zapewniają cień. Ranniki są wrażliwe na dłużej utrzymującą się w podłożu nadmierną wilgoć, a także przesuszenie.

Kwiat rannika zimowego (eranthis hyemalis) z bliska (zdj.: Adobe Stock)

  

Uprawę rannika zaczyna się najczęściej od jesiennego sadzenia bulwek. Warto też zainteresować się roślinami pędzonymi w doniczkach, jeżeli zauważymy je w kwiaciarni. Kwitnące od początku lutego ranniki upiększą nasz taras. Na początku wiosny, gdy ziemia odmarznie, możemy posadzić je w najdogodniejszym miejscu w ogrodzie. Na początek wystarczą dwa tuziny miniaturowych roślinek. Sadzimy je na trawniku lub nieobsadzonej rabacie pod krzewami w grupach po trzy sztuki oddalonych o 30-50 centymetrów.

Na wspaniałe efekty musimy cierpliwie poczekać, gdyż ranniki rozrastają się w gęsty dywan kwiatowy dopiero po 8-10 latach. Proces zadarniania możemy przyspieszyć, jeżeli na wiosnę po okresie kwitnienia dojrzałe nasiona zbierzemy i wysiejemy w pustych miejscach. Gdy w ogrodzie mamy już pięknie rozrośnięty kobierzec ranników,  pojedyncze rośliny możemy przesadzać. Po kwitnieniu wykopujemy je z bryłą korzeniową i sadzimy w innym miejscu.

Liście ranników wraz z krótkimi pędami zasychają na początku czerwca. Do tego czasu wcześnie kwitnące rośliny zgromadzą w bulwkach substancje zapasowe w ilościach wystarczających do efektownego rozpoczęcia następnego sezonu ogrodowego.