Zdjęcia poukładałam tak by można było sobie jak najlepiej wyobrazić nasz ogródek. Idąc ścieżką z boku domu mijamy porzeczki, maliny, kalinę, a za żywopłotem poziomki. Mijamy pnące róże oparte na pniu pozostałym po czereśni i przechodzimy obok zbioru funki, żurawek i rododendronów. Wejście do części zasadniczej ogródka to pergola z wiciokrzewem pomorskim i clematisem żółtym. Obok za wejściem mamy małe oczko, a w cieniu młodego kasztana i starej jabłoni skrywamy się wypoczywając, jedząc i co tam jeszcze można robić w części wypoczynkowej. Ogródek generalnie jest - jak ja to mówię - do używania. Dla młodzieży lina do wspinania, młoda pigwa do nauki wspinania się po drzewach, bramki do piłki, dla maluchów piaskownica, a dla głodomorków grill zbudowany przez mojego tatę z kostek granitowych. Ogródek odziedziczyłam po Babci 13 lat temu i wciąż jeszcze ewoluuje. W tym roku powiększa się o część wydzierżawioną od sąsiadki. Tam mamy już warzywnik z winoroślą i pięknie rosnącymi pomidorkami. Część kwiatów (bylin) i zioła dostały już nowe miejsce, a po uporządkowaniu reszty zostanie posiana trawa co powiększy część trawnikową o jakąś połowę powierzchni. Tu u nas zawsze coś kwitnie, zawsze jest coś do zjedzenia prosto z krzaczka czy drzewa (poziomki, truskawki, porzeczki, maliny, rabarbar, jabłka, pigwy, kasztany jadalne, a teraz jeszcze pomidorki, dynie i winogrona. Jest tak ciekawie, że nawet jeż u nas mieszka już 5-ty rok.
Komentarze