Mój ogród nie jest dojrzały. Jeszcze nie tworzy go gęstwina gałęzi i liści. Jeszcze. Na razie to królestwo bylin, które pysznią się barwami tęczy od wiosny do późnej jesieni. I te nasadzenia równie mocno przyciągają wzrok, podobnie jak dojrzałe 'uroczyska'. Kocham zmienność w ogrodach i wiejski klimat. Dlatego osnową ogrodu są głównie drzewa i krzewy liściaste:brzozy, wierzby, lilaki, derenie. Oczywiście świerki, jodły, modrzewie i tuje też wychylają się z gęstwiny kwiatów. Niemniej nie grają tu pierwszych skrzypiec. Na razie to kwiaty są dominantą. Te pospolite znane z ogrodu babci: floksy, irysy, rudbekie, tulipany, róże i oczywiście moje ukochane dalie oraz te mniej popularne: eukomisy, agapanty, tytonie, odmianowe szałwie i wiele innych. Podobnie jak na bylinach wzrok zatrzymują rośliny pojemnikowe. Są one moim oczkiem w głowie, równie ważnym jak kwiaty zimujące. Datury, kanny, psianka Ranottiego, lantany czy pelargonie rosną doskonale odwdzięczając się za ziemię z dodatkiem kompostu lub obornika wspaniałymi rozmiarami i kwitnieniem. Zresztą własny kompost to niesamowite 'czarne złoto' także dla warzywnika, jagodnika i sadu, które od lipca zaopatrują nas we własne warzywa i owoce. Sam ogród powstał z potrzeby serca. To dla ogrodu wyprowadziliśmy się z miasta. To tu się relaksujemy i tu jest nasza enklawa-moja, mojego męża i małego Jakuba, który już ma zadatki na ogrodnika. I chociaż dojeżdżam do pracy 2 godziny to nie zamieniłabym się by znów mieszkać w bloku w mieście.
Komentarze