Niestety nie posiadam własnego ogrodu więc wszystko co udaje mi się "stworzyć" to przydomowy ogród u teściów, niestety znajdujący się około 80 kilometrów od miejsca mego zamieszkania. I w ten sposób od około 6 lat zmieniam powoli coś co przypominało "artystyczny nieład" w miejsce, które cieszy oko. Posadziłem kilka tujek, rabatkę róż wielkokwiatowych, róże pnące, róże parkowe. Są funkie i wiciokrzewy. Na skalniaczku obok domu zamiast trawy bodziszek himalajski, itd.... Wszystko to wymaga oczywiście sporo pracy, ale z racji odległości i tego, że bywam tam rzadko efekt dla mieszkańców jest jak słyszę naprawdę zadowalający. Gdy jestem tam w ciepłych miesiącach od bladego świtu aż do wieczora lubię poza pielęgnacją tych roślinek po prostu wyciszyć się i patrzeć na to piękno... Motyle siadające na budlejach, czarujące róże, moje ulubione funkie. Po prostu chce się żyć. Nie ma chyba lepszej regeneracji dla organizmu.
Komentarze