Kiedy myślę, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, udaję się do ogrodu i za każdym razem odkrywam magię tego miejsca. Nie preferuję ogrodów skrupulatnie urządzanych, podsypywanych kamyczkami to tu, to tam. Dla mnie magią są miejsca pełne naturalności - dobrze kierowanej przez człowieka. Ogród wiejski, rustykalny, gdzie ma się wrażenie, że wszystko jest przypadkowo, a jednak celowo. Mój ogród? Odbiega od tej wymarzonej wizji. Co jednak jest wspólne - to nieprzemijająca mgiełka radości, niepowtarzalności i schronienia, którą zyskuję każdego dnia otaczając się tą sielskością. Od tego roku stawiam w ogrodzie na wszystko, co daje "plony". Czekam na plagę późnej odmiany maliny, na zarumienienie śliwek, które tego roku pierwszy raz owocowały, a w planach są krzewy porzeczek czerwonych i nutka czegoś niespotykanego, rzadkiego. Tego roku atak ślimaków na moje hodowle kwiatów opanował wszystko - łącznie z ogródkiem warzywnym. Zachowały się pojedyncze okazy, które rozświetlają "puszczę" drzew i krzewów. I to mnie cieszy.
Komentarze