OGRÓD DZIAŁKOWY Już jako dziecko uwielbiałam kontakt z naturą. Mieszkając z dala od miejskiego zgiełku, w środku przemkowskiego lasu pełnego grzybów i jagód, dorastałam wśród dzików, saren i zajęcy. Moje dzieciństwo było beztroskie. Karmiłam kury wykopanymi z ogródka dżdżownicami, znalezione krety kładłam spać w babciną pościel, uczyłam kaczki nurkować, gdyż pływanie już im dobrze wychodziło, od czasu do czasu ucinałam sobie drzemkę w budzie, której właścicielem był Nero. Mając siedem lat rodzice postanowili, że będziemy mieszkać w mieście. Pies w obejściu, sad i warzywnik za domem – niby dużo się nie zmieniło ale moja beztroska się skończyła. Rodzice zajęli się uprawą warzyw – ku mojemu zmartwieniu - na większą skalę. Na komendy typu: -podnieś folię, - podlej ogórki, - wytnij kapustę, etc. reagowałam po okresie zagoszczenia się w moim umyśle pruskiego drylu z nieopisaną pogardą do wszystkiego, co rośnie. Będąc w szkole podstawowej nigdy nie pomyślałabym, że jedną z moich ogromnych pasji będzie ogródek. Minęło „kilka lat.” Następnym miejscem, z którym jestem do dziś związana – to Legnica. Mieszkanie w budynku z wielkiej płyty bardzo ograniczyło moją przestrzeń życiową, lecz z depresji przebywania w mieszkaniu – „cudzie architektury socjalistycznej” wyleczył mnie mąż. Pewnego dnia zagadnął: -A może kupilibyśmy działkę ogrodniczą”. Mimo mojego wątpliwego nastawienia pojechałam z mężem obejrzeć działkę. Oczom naszym ukazało się zarośnięte , nieuprawiane i gliniaste 400 metrów kwadratowych, które pokochałam od pierwszego wejrzenia. Mąż widząc moje uśmiechnięte oczy, wiedział, że mam już w głowie wizję najbliższych kilku lat, nie wiedział tylko, że ogrodnictwo owładnie mnie bez reszty. W głowie zaczęły się rodzić coraz to pomysły, nawet w nocy we śnie. Postanowiłam zając się samokształceniem, aby błędów w nasadzeniach i późniejszej uprawie nie było zbyt wiele. Ogród podzieliłam na pokoje tworząc dla kwiatów tła z berberysów i krzewów zimozielonych. Dzięki przesłonom z krzewów i pnączy oraz rozwiązaniom architektonicznym mojego męża powstał kawałek raju na ziemi. To nie tylko oaza spokoju dla nas - obecnych mieszczuchów ale i mieszkanie dla mnóstwa motyli, żab, rybek, ważek, zaskrońców i pszczół. Rybki wybrałam w ciapki i do tego tak wielobarwne, tak że syn mógł każdą oryginalnie nazwać. Przez cały rok odwiedzają nas działkowe koty, które są grubaśne i leniwe, bo dokarmianiem zajmują się prawie wszyscy działkowicze. Dzięki temu nie polują na rybki w oczku. Na rabatkach są różne rośliny, które dobieram według prostej zasady: albo posiadają piękne liście albo piękne kwiaty. Kupuję je najczęściej przez internet w postaci małych sadzonek, gdyż można w ten sposób zaoszczędzić dużo pieniędzy. Wymiana z innymi pozytywnie zakręconymi kwiatoholikami rozwija się również coraz intensywniej. cd... w mailu (Polanowska Iwona)
Komentarze