128,25 m2 i 39 doniczek, to nasze całe zielone królestwo. Pośród gęstej bliźniaczej zabudowy, na starym osiedlu, gdzie króluje beton nie zieleń, zapragnęliśmy mieć namiastkę ogrodu. Nasza „ZIELONA OAZA”, bo tak ją trzeba nazwać , zajmuje 1/3 działki. Reszta to beton, gorący latem - zimą wijący chłodem i nudą. Tutaj tła nie stanowią wielkie drzewa i żywopłoty, nie ma wrażenia przestrzeni. Gleba jest ciężka i trudna w uprawie. Kształt i położenie ogrodu jest zmorą dla projektanta. Miałam wiele pomysłów na aranżację, jednak luźny angielski styl odpowiadał naszym oczekiwaniom najbardziej. W zeszłym roku przeszedł gruntowną przebudowę. Rośliny są wszędzie i w doniczkach i na ścianach. Jest tutaj kila miejsc do odpoczynku, kawałek wijącego się trawnika, rabaty ozdobne o falujących kształtach w części tylnej. Z przodu domu, w części północnej podtrzymałam formalny kształt rabat, jednak nasadzenia są nadal tworzone w stylu angielskim. Dla resztek roślinnych mamy kompostownik, dla podlewania stworzyłam system zbierający i dozujący doglebowo deszczówkę, usypałam żwirowe ścieżki tam gdzie trawa nie da sobie rady, jest też małe rosarium i wrzosowisko dla ucieszenia oka i oczko wodne przy którym poją się niezliczone ilości ptaków i owadów. Mam kilka topiarów, kolekcję funkii i żurawek. Siedząc na południowym tarasie w cieniu parasola, widzę że ogród żyje, trzmiele z mojego nowego ula pracują, małe owady krzątają się zapracowane tu i ówdzie.
Komentarze