"Dziesięć lat w ogrodzie" Dziesięć lat dla ogrodu to dużo, czy mało? Czy ogród rośnie szybciej niż ludzie? Można go już pokazać światu? Myślę, że tak! A teraz niech sam się przedstawi: Witam, rosnę sobie od dekady nieopodal Leszna. Przyjaźnię się z panią (ją widzę najczęściej), panem i psem. Odwiedzają mnie sąsiedzkie koty i liczne, małe ptactwo. Raz zawitała nawet para bocianów. Cieszyły mnie te wizyty, ale którejś nocy pojawił się bóbr i szybko zmienił mój wygląd. Długo leczyłem rany. Wtedy państwo postanowili, że trzeba mnie chronić. Postawili płot, wysoki, ale nie drewniany. Teraz wizyt jest mniej. Nie przeszkadza mi to jednak. I tak najbardziej lubię, kiedy jestem ze swoimi ludźmi i psem. Dbają o mnie. Pani ciągle coś ulepsza. Dosadza nowe hosty i tawuły. Nawozi trawy, tuje i hortensje. Formuje kule z bukszpanów, które uważam, zdobią mnie najmocniej. Pan podlewa, zajmuje się trawnikiem, drzewkami owocowymi i ulubionymi krzewami borówek. Pies często odpoczywa na mojej trawie i pilnuje ich obojga. Zmieniam się każdego roku. Rozkwitam tulipanami, pelargoniami, azaliami. Kołysze mnie szum traw i rozprasza zapach róż. Dojrzewam, przybieram nowe barwy. A potem zatrzymuję się na chwilę i czekam wiosny, aby znów ze swoimi ludźmi móc cieszyć się ciepłem i podziwiać zachody słońca.
Komentarze