Jestem wielkim zwolennikiem ekologii w ogrodzie. Do oprysków roślin stosuję głównie naturalne wyciągi, np. z czosnku i pokrzyw. Od ponad dekady zwalczam też ekologicznie krety, o czym chciałbym opowiedzieć czytelnikom „Przepisu na Ogród” w niniejszym liście.

Przeczytałem wiele wskazówek odnośnie sposobów radzenia sobie z kretem. Z publikacji, którymi dysponuję i mojego doświadczenia wynika, że jest to bardzo mądre stworzonko, dlatego jego zwalczanie jest trudne i wymaga wiele cierpliwości.

 

Warto poznać wroga

Kret drąży swoje korytarze niczym autostrady. W ciągu godziny może wykopać ich aż 15 m. Jest mistrzem podziemnych budowli. Skomplikowane tunele ułożone promieniście i połączone obwodnicami to dla niego pestka. Zbędną ziemię wyrzuca na zewnątrz, tworząc tzw. kopce lub kretówki. W podziemnych labiryntach powstają pułapki, do których wpadają larwy owadów, ślimaki, mrówki i jego ulubiony przysmak – dżdżownice. Codziennie patroluje swój teren i jednocześnie go powiększa. Można wtedy zaobserwować poruszającą się ziemię. To ułatwia upolowanie zwierzęcia.

Kret nie zasypia na zimę. Jest też zapobiegliwy i zbiera w spiżarniach zapasy w postaci świeżych dżdżownic. Swoim ofiarom nadgryza głowy. Przecina im w ten sposób sploty nerwowe. Robak nie umiera, ale też nie może uciec. Jest całkiem sparaliżowany. Dzięki temu kret ma przez zimę zawsze świeży pokarm. I jak tu walczyć z takim przebiegłym przeciwnikiem?

 

Odstraszam bez zabijania

Swoją strategię walki z kretami opracowałem w 2001 r. Bliskość rowu i zasobny śmietnik sąsiada spowodowały, że znajdowała się tam baza wypadowa tych szkodników na moje grządki. Przez 2 tygodnie obserwowałem tworzenie korytarzy. Działo się to głównie wczesnym rankiem i późnym popołudniem. Skrzętnie zaznaczałem drogi prowadzące do kopców, a potem rozpocząłem zakładanie dwóch pułapek. Kretołapy są to rurki długości ok. 20 cm zakończone zapadkami przy wlocie i wylocie.

 

 

Obie można odchylić do wewnątrz, ale nie na zewnątrz – kret może wejść, lecz już nie wyjdzie. Powodzenie przedsięwzięcia zależy od prawidłowego położenia kretołapu. Należy przerwać korytarz o długość pułapki i zamontować ją na głębokości, po której spaceruje kret. Rurkę trzeba obciążyć, aby zwierzę jej nie ominęło.

Na pierwszy sukces czekałem dwa dni. Głośne odgłosy z pułapki dały znać, że intruz został upolowany. Schwytane krety uwalniam i wywożę. Korytarze zostawiam oznakowane, aby w kolejnym roku łatwiej opanować inwazję. Przez te wszystkie lata zauważyłem, że krety muszą mieć rodzinne powiązania. Kiedy jeden zostanie schwytany, to na poszukiwanie wyrusza następny. Świadczy o tym fakt, że jednego dnia do tej samej pułapki wpadły aż 4 osobniki.

 

 

Z ciekawostek wspomnieć należy, że pewnego dnia znalazły się w niej 2 krety. Tłumaczę to sobie tym, że mógł to być okres godowy i samiec ślepo podążał za swą wybranką. Krecika można polubić, ale trzeba chronić swój ogród, nie zabijając go, tylko odstraszając. W jego naturze jest rycie i tego nikt nie zmieni. Dlatego pozwalam tym zwierzakom buszować przy samym rowie, czuwając z kretołapami, aby nie weszły w moje grządki. Od zarządu ROD otrzymałem nawet certyfikat za ekologiczne i humanitarne zwalczanie kretów.