W mojej rodzinie zawsze liczyło się smaczne i zdrowe jedzenie. A żeby takie było, musi być dobrze doprawione. To z kolei oznacza własne, pyszne zioła!
Nie ma nic lepszego niż obiad w rodzinnym gronie, zwłaszcza gdy wszystkim smakuje i pod niebiosa chwalą panią domu. Tajemnica mojej kuchni, tak lubianej przez bliskich i przyjaciół, wcale nie znajduje się jednak w niej samej, lecz tuż obok – na grządkach w moim ogrodzie.

Kiedyś używałam gotowych zestawów przypraw. Odkąd jednak sama hoduję zioła, przekonałam się, jak jest to przyjemne i smakowite zajęcie. Teraz za nic nie zamieniłabym mojej bazylii, rozmarynu czy mięty na kupione w sklepie dodatki. Mało tego, hodowanie ziół wcale nie wymaga wieloletniego ogrodniczego doświadczenia, choć z pewnością ono nie zaszkodzi.

Stanowisko najlepsze dla herbarium

Przede wszystkim należy pamiętać, że zioła lubią zaciszne, słoneczne miejsca. Nie znoszą za to porywistych i zbyt chłodnych powiewów wiatru. Trzeba więc stworzyć im odpowiedni zakątek.
Wybrałam na to miejsce rabatę koło żywopłotu, odosobnioną, ale nasłonecznioną. Stworzyłam tam miniherbarium, czyli mały ziołowy ogródek. Moja sąsiadka, która pozazdrościła mi rosnących bujnie ziół, sadzi je z kolei inaczej – to tu, to tam, pośród innych roślin. Jest jeszcze jedna znajoma, która używa donic, a na zimę chowa swoje zioła do domu, do chłodnej, lecz bezpiecznej piwnicy z okienkiem. Tak zimować lubi zwłaszcza bazylia. Moje
doświadczenie podpowiada mi jednak, że zioła lubią rosnąć razem i na świeżym powietrzu.

Odpowiednie podłoże

Ważne jest także podłoże, w którym się znajdują. Najlepsza ziemia do uprawy tych roślin to gliniasta, dobrze nawieziona torfem gleba. Od czasu do czasu można rzucić ziołom trochę biohumusu, ale z tym trzeba uważać! Nawozi się głównie gatunki wieloletnie, takie jak oregano, mięta zwykła i pieprzowa, tymianek, melisa, ogórecznik, rozmaryn, hyzop, estragon, lawenda czy szałwia lekarska. I to tylko wtedy, gdy widać niedobory substancji odżywczych
w postaci zeschniętych, zażółconych listków. Zioła nie lubią przesady – ani w ilości wody, ani nawozu. Trzeba je obserwować i dbać o nie, a wtedy odwdzięczają się pięknym wyglądem i wspaniałym smakiem.

Przycinanie

Należy też pamiętać o przycinaniu ziół. To właśnie dzięki takiemu zabiegowi zyskujemy młode, smaczne listki. U mnie  rośliny te stale są „podskubywane”, więc przycinanie stosuję rzadko. Tam, gdzie hoduje się zioła głównie jako ozdobę, warto jednak o tym pamiętać.

Oczywiście, w moim ziołowym ogródku goszczę też gatunki jednoroczne, a sadzę je najczęściej w jednej, wspólnej kępie. Są to zwykle: majeranek, bazylia zielona i czerwona, kolendra oraz cząber. Ten ostatni zdarza mi się wysiewać co dwa-trzy tygodnie, aby mieć wciąż nowe, świeżutkie listki.

Zioła w praktyce

A jak używać ziół? To bardzo proste. W szczycie sezonu po prostu wędrują do garnka wprost z grządki. Często mieszam je ze sobą tak, jak mi podpowiada kulinarna fantazja.

Jesienią zaś zbieram je, suszę zawieszone na strychu i już ususzone wkładam do płóciennych torebek. Potem woreczki przekładam do szczelnie zamkniętych i opisanych puszek. Wówczas zimą mam je zawsze pod ręką. Część ziół siekam i zamrażam, a niektóre listki mięty mrożę w kostkach lodu. Pięknie wyglądają wrzucone do napojów. Suszę też osobno miętę i melisę na herbatki.
W ten sposób cały rok cieszę się ziołami z własnego ogródka!

Teresa Dubiel