Moim ulubionym krzewem owocowym jest świdośliwa Lamarcka.
U mnie rośnie przed domem. Pod jej ażurowym ulistnieniem siadamy w lecie na poobiednią kawę. Roślina nie tworzy gęstych krzaków, lecz ma swój uroczy, subtelny pokrój.

Za granicą można kupić różne gatunki i odmiany, ale u nas najbardziej popularna jest świdośliwa Lamarcka 'Ballerina'. Ma małe wymagania i dobrze rośnie na glebach piaszczysto-gliniastych o pH 6–7,5. Lubi stanowiska słoneczne lub półcieniste. Jest odporna na mróz do –40 °C. Nie znosi tylko zalewania i podmokłych terenów.

Krzewy zaczynają owocować już w trzecim roku po posadzeniu. Są samopylne, więc wystarczy jedna roślina, byśmy mogli cieszyć się pysznymi zbiorami. Musimy się jednak spieszyć, gdyż owoce chętnie są jedzone przez szpaki.
Pielęgnacja świdośliwy jest bajecznie łatwa. Wiosną można skracać pędy o 1/3 długości, żeby lepiej się rozgałęziała. W przypadku starszych roślin przeprowadzamy jedynie cięcie sanitarne. Nigdy jeszcze nie musiałam stosować oprysków chemicznych w uprawie świdośliwy, ale czytałam, że ten
gatunek może być atakowany przez brunatną zgniliznę, zarazę ogniową i drobną plamistość liści drzew pestkowych.

Owoce zebrane w gronach dojrzewają stopniowo już od końca czerwca. Jabłkowate, czarnoniebieskie przypominają z wyglądu aronię. Są smaczne i słodkie. Mój mąż porównuje je do rodzynek, a dzieci – niechętne do jedzenia innych owoców – świdośliwę pokochały. Z części zbiorów robię dżem, soki i kompoty.

Mirosława Bogut