W założeniach naturalistycznych rozprzestrzenianie się roślin jest pożądane, o ile nie zagłuszają przy tym gatunków o mniejszym wigorze, jednak w większości założeń pojawianie się roślin w różnych nieprzewidzianych miejscach psuje efekt kompozycyjny. Sposobów ekspansji jest wiele: od nasion, przez rozłogi lub płożące, zakorzeniające się pędy, po podziemne kłącza. Każdy z nich wymaga innej metody kontroli.

Najskuteczniejszym sposobem, żeby nie doprowadzić do rozprzestrzeniania się gatunków obficie rozsiewających się, jest usuwanie przekwitłych kwiatów, nie dopuszczając w ten sposób do zawiązania się i obsypania nasion. Nieco większe kłopoty sprawiają rośliny rozmnażające się wegetatywnie.

Gatunki tworzące rozłogi, jak dąbrówka rozłogowa, lub zakorzeniające się pędy, jak mięta, najłatwiej kontrolować wiosną. Mechaniczne usuwanie młodych rozłogów lub pędów wymaga wtedy stosunkowo mało wysiłku. Nie powinniśmy dopuścić do tego, by młode rośliny dobrze się zakorzeniły.

 

 

Jeszcze trudniej pozbyć się roślin kłączowych, jak lnicy pospolitej czy podagrycznika pospolitego. Mechaniczne usuwanie polega na delikatnym podkopaniu kłączy za pomocą wideł amerykańskich i dokładnym wybraniu nawet najmniejszych ich fragmentów. Pozostawienie nawet małego fragmentu niweczy wysiłek, bo może stać się zaczątkiem nowej rośliny. Kłącza niektórych roślin rosną jednak zbyt głęboko.

Rekordzistą jest skrzyp, którego kłącza mogą znajdować się nawet na głębokości 120 cm. W takim przypadku jedyną metodą zwalczania jest oprysk herbicydem systemicznym. Należy przy tym przestrzegać zalecanych stężeń preparatu. Zbyt silne stężenie „spali” części nadziemne i nie dopuści do „rozlania się” herbicydu po całej roślinie.