Mocno prażące słońce na bezchmurnym niebie oraz przedłużająca się bezdeszczowa aura to wymarzona pogoda na wakacyjny wypoczynek. Ale takie warunki pogodowe sprawiają, że roślinność potrzebuje większej ilości wody, w zależności od gatunku i stanowiska, na którym rośnie. Rośliny bronią się przed przegrzaniem, transpirując wodę przez liście.

Do tego dochodzi parowanie wody z podłoża. Zapracowani i zabiegani nie zawsze mamy czas, aby regularnie dostarczać roślinom odpowiednich dla nich dawek wody. Dlatego warto zamontować jeden z wielu dostępnych na rynku systemów automatycznego nawadniania.

Pozwalają oszczędzać czas, siły i zapewniają mniejsze zużycie wody, a także właściwie dostosowanie jej ilości do zapotrzebowania konkretnych roślin. W wyposażeniu każdego ogrodu koniecznie powinien znaleźć się wąż z automatycznym zwijaczem. Można go z łatwością zamontować na ścianie i obracać, co pozwala na zmiany kierunku podlewania.

Specjalne złącza umożliwiają łatwe i szybkie podłączanie węża do kranu, zraszacza, lancy zraszającej lub rozpylacza. Aby wąż nie ulegał skręceniu, powinien mieć system NTS. Do nawadniania trawników najlepiej nadają się podziemne linie kroplujące, automatycznie i oszczędnie dostarczające wymaganej dawki wilgoci.

 

Zraszanie na zawołanie

Automatyczne zraszacze można regulować na tyle dokładnie, że praktycznie każde miejsce ogrodu zyskuje odpowiednią porcję niezbędnej wilgoci. Zraszacze różnią się przeznaczenie, budową oraz wielkością i kształtem powierzchni, którą mają nawodnić. Do wyboru mamy przede wszystkim: zraszacze dookolne (inaczej obrotowe), służące do nawadniania obszarów kolistych, wyposażone w regulację zasięgu nawadniania (do kilkunastu metrów). Z kolei zraszacze wahadłowe nawadniają kwadratowe lub prostokątne powierzchnie nawet do kilkuset metrów. Wiele  z modeli mają elektroniczne sterowniki nawadniania.

 

Woda ze studni

Woda z przydomowej studni, nawet jeśli nie nadaje się do picia, może być wykorzystywana do podlewania roślin w ogródku. Tygodniowo to hektolitry wody, za które nie musimy płacić. Nigdy wcześniej dostęp do wody nie był tak łatwy, a jej jakość tak dobra. Nawet owiana złą sławą kranówka ma porównywalną jakość do sprzedawanej w sklepach wody stołowej. I pomyśleć, że jeszcze niedawno urządzanie domostwa zaczynano od wykopania studni...

Mimo cywilizacyjnego postępu studnie nadal są w użyciu, a ich rola w sprawnym funkcjonowaniu gospodarstwa domowego jest wręcz nieoceniona. Na pewno zmienił się wygląd studni i ich wielkość. Miejsce malowniczych studziennych żurawi zajmują dziś prawie niewidoczne ujęcia studni głębinowych. Tego rodzaju instalacje są najdroższe, ale też najpewniejsze, bo sięgają głębokich warstw wodonośnych leżących kilkadziesiąt metrów pod ziemią.

 

 

Woda ze studni głębinowej jest zdatna do picia i może być wykorzystywana w gospodarstwie domowym do prania czy kąpieli. Nie zaszkodzi jej jednak dodatkowo przefiltrować. Na działkach najlepiej sprawdzają się abisynki. Studnię taką wykonuje się przez wbicie lub wkręcenie w grunt rury z filtrem, zwykle na głębokość nie większą niż 10 m. Wodę wydobywa się z niej za pomocą ręcznej pompy kolumienkowej lub pompą elektryczną.   

Bardzo popularne są nadal studnie kopane, czyli kręgowe. Taką studnię może wybudować każdy. To właśnie je spotyka się najczęściej w starych ogrodach (najstarsza tego typu studnia znajduje się w Mogilnie na dziedzińcu klasztoru benedyktynów i pochodzi z XI wieku). Standardowo mają one głębokość kilku metrów, choć dawniej miały po kilkadziesiąt!

Jakość wody w takiej studni pozostawia wiele do życzenia, dlatego używa się jej niemal wyłącznie do podlewania roślin, ewentualnie mycia samochodu. Pamiętajmy, że, ze względów bezpieczeństwa, część nadziemna studni kopanej musi mieć wysokość co najmniej 1 m i być szczelnie przykryta.