Autorką poniższego tekstu jest czytelniczka magazynu "Przepis na Ogród" - Anna Witkowska z Latkowa.

 

Rośliny pnące z mojej kolekcji dzielę na te, które wymagają podpór, i takie, co rosną same.

Pnącza z pierwszej grupy hoduję przy murze. Wśród nich prym wiedzie winobluszcz pięciolistkowy Partenocissus quinquefolia. Mam odmianę 'Murorum', która szybko się rozrasta. Na zimę gubi liście, ale wcześniej – jesienią – daje niezapomniany spektakl barw. Wsparcia nie wymag również  zwany też japońskim. Dachówkowaty układ liści sprawia, że cała roślina wygląda na „uporządkowaną”. Następnym samoczepnym pnączem jest Bluszcz pospolity Hedera helix.

 

 

Jego atutami jest to, że doskonale rośnie w cieniu i ma zielone liście także w zimie. Przywarka japońska Schizophragma hydrangeoides i hortensja pnącaHydrangea petiolaris także pną się same. Wiosną zasilam je nawozem dla roślin kwasolubnych oraz dbam o to, by miały dostateczną wilgotność. Natomiast na zimę profilaktycznie usypuję im kopczyki, gdyż oba krzewy są jeszcze młode
i słabo rozrośnięte. Dorosłe egzemplarze bez problemu znoszą nawet ostre zimy.

Druga grupa to pnącza potrzebujące podpór w postaci kratek, trejaży czy też pergoli. Większość z nich ma dekoracyjne i barwne kwiaty. Jako pierwsze wskażę swoje ulubione – powojniki Clematis. Mam kilkanaście ich odmian. Niektóre z nich rosną u mnie przy świerku i trzmielinie, inne wspinają się na ułożone stare pnie drzew, a jeszcze inne zdobią pergolę. Sadząc je, stosowałam zasadę „głowa
w słońcu, nogi w cieniu”, gdyż gałązki i liście lubią światło, ale korzeni nie można wystawiać na działanie słońca. Wszystkim clematisom zapewniłam lekko zasadowy odczyn ziemi oraz nawóz w postaci granulowanego obornika.  Wśród opisywanego gatunku szczególną sympatią darzę powojnik botaniczny Clematis vitalba 'Summer snow'. To odmiana zdrowa i wszechstronna, mało wymagająca.

W ciągu 2 lat opanował płaszczyznę długości 6 m. Od lipca do września jest obsypany małymi białymi kwiatkami w kształcie gwiazdek, które po przekwitnięciu zmieniają się w puszyste kulki. Róże także wymagają podpór, choć nie są typowymi pnączami. Nie wytwarzają żadnych organów czepnych – przylg, wąsów czy korzonków, dlatego przy pergolach trzeba je podwiązywać. Ich wygląd i aromat jest niesamowity, dlatego warto je mieć w swojej kolekcji. Następne pnącza, które uprawiam to wiciokrzewy Lonicera. Preferują one stanowiska słoneczne. Moje rosną od strony zachodniej. Kwitną może mniej obficie, ale nie atakują ich mszyce.

 

 

Reszta moich pnączy to już pojedyncze egzemplarze. Po obu stronach otwartej altanki wije się cytryniec chiński Schisandra chinensis. Jest niewymagający i o tyle ciekawy, że wytwarza kwaśne, jadalne owoce. Są one bogate w witaminy i minerały, dlatego przyrządzam z nich zdrową herbatkę. Na uwagę zasługuje również dławisz Celastrus, który wije się wokół grubego pnia oraz aktinidia
pstrolistna
Actinidia kolomicta. Są to pnącza dwupienne.Oznacza to, że jeśli mamy w ogrodzie krzewy żeńskie i męskie, to oba gatunki wytworzą owoce. Glicynia to najładniejsze kwitnące pnącze.

Wymaga podpór – i to stabilnych – potrafi bowiem osiągnąć rozmiary sporego drzewa. Jej wijące pędy pokrywają się w maju długimi, zwisającymi gronami w niebieskofioletowym kolorze. Dbam o to, aby nie zabrakło jej składników odżywczych i kiedy jest sucho, dobrze ją nawadniam. 

Mam jeszcze m.in. hortensję pnącą, kokornak, kobeę, jaśmin nagokwiatowy i obwojnik grecki. Wszystkie te pnące rośliny sprawiają, że mój ogród wygląda jak dżungla.