Pierwsze wrażenie po zakupie działki letniskowej? Świeżo skoszona trawa i kilka małych iglaków – tuje, jałowce Pfitzera (większy zielony i mniejszy żółty), bukszpany i dość spory cyprysik Lawsona. Za górą kamieni rósł smukły jałowiec pospolity, do tego dwie jodły i różnej wielkości sosny. Na końcu 35-arowego ogrodu, wzdłuż płotu zauważyłam sporo małych modrzewi i samosiejek leszczyny. Tę część nazwaliśmy szumnie… lasem! Posadziliśmy tam jeszcze sosny, brzozy i dąb, który wyrósł z żołędzia przyniesionego przez jakieś zwierzę.

Do naszego ogrodu rośliny trafiały przypadkowo. Najpierw posadziliśmy magnolię Gracilis, piękną azalię Satschiko oraz  rododendrona Cunnigham's White. A dalej poszło już jak lawina: pieris, wrzosy i wrzośce, dereń biały Sibirica, tuje, jałowce, a na końcu miłorząb dwuklapowy. Nie wiem jaka to odmiana, bo kupiłam go w markecie. Szperając po katalogach, dowiedziałam się – ku ogromnemu zaskoczeniu – że miłorząb to drzewo iglaste!

Kiedy sadzę nowe rośliny kwasolubne, przygotowuję następującą mieszankę: ziemia kompostowa własnej produkcji, niewielka ilość siarczanu amonu, nawóz wieloskładnikowy (np. Polifoska lub Florovit) i sporo kwaśnego torfu. Garść tej mieszanki wsypuję na dno dołka, wsadzam roślinę, dosypuję resztę, a na wierzch daję ziemię z wykopu. Tak potraktowane moje kwasolubne okazy odwdzięczają się stokrotnie!

Nie wiem jakim cudem, ale na kwaśnej rabacie kwitną także rośliny, które wolą ziemię zasadową. Może to moje „zielone ręce”, które odziedziczyłam po mamie, sprawiają, że wszystko mi się udaje? Tulipany, żonkile, narcyzy, hiacynty, sasanki i prymulki rosną razem z azaliami, rododendronami, pierisem, funkiami i bergenią. A w trójkącie pomiędzy tują, jałowcem i cyprysem pyszni się ogromny krzew kocimiętki. Dziwna ta moja kocimiętka, bo koty zupełnie ją ignorują!

Wiosną posypuję glebę wokół kwasolubnych niewielką ilością siarczanu amonu lub siarczanu potasu oraz nawozu wieloskładnikowego. Następnie dokładnie spulchniam ziemię. Na koniec rozsypuję kwaśny torf, który przy okazji chroni także przed chwastami. Rośliny chyba to lubią, bo do jesieni nie pozostaje po nim nawet śladu. Kiedy krowy zaczynają się paść na łąkach, chodzę i zbieram ich placki. Takie trochę podsuszone są najlepsze. Wkładam je do specjalnie w tym celu przygotowanej beczki i zalewam wodą w proporcji 1:4. Po kilku tygodniach mam gnojówkę, którą po rozcieńczeniu (pół litra na 10-litrową konewkę) podlewam rośliny.

Kwaśną ziemię lubią nie tylko gatunki ozdobne. Na skraju ogródka warzywnego posadziłam rząd borówki wysokiej. Nie tylko wspaniale smakuje, ale także pięknie wygląda. W maju pokrywa się mnóstwem białokremowych kwiatów, a jesienią zachwyca intensywnie czerwonymi liśćmi. Pod krzewami borówek rozsypałam trociny z drzew iglastych – do jesieni zrobiła się z nich próchnica.

Byłam bardzo dumna, gdy ostatnio od siostry usłyszałam komplement: „Chciałabym ten twój ogród zabrać ze sobą!”.