Od kiedy pamiętam, chciałam mieć piękny ogród pełen pachnących krzewów. Moje marzenie zaczęłam realizować 3 lata temu i teraz mam już całkiem ładne
i dorodne okazy.

Pachnący żywopłot

W pierwszym roku posiadania ogrodu zaczęłam tworzyć pachnący żywopłot – posadziłam lilaki, których mnogość odmian, kolorów i pokrojów zachęciła mnie do zakupu ponad 10 różnych krzewów. Moją faworytką jest lilak 'Krasawica Moskwy' o białych, lekko przebarwiających się na różowo kwiatach. Bardzo też lubię lilak Meyera – niski, o intensywnym aromacie. Krzew ten  posadziłam co około 5 m wzdłuż dwóch ścian brzydkiego płotu z siatki. W rogu i na brzegach kompozycję wzbogaca tawuła japońska w kilku odmianach. Jej krzewy nie pachną zbyt intensywnie, ale mają cudne kwiaty.

Najlepsze na wypełnienia – różaneczniki

W kolejnym roku uznałam, że trzeba uzupełnić luki pomiędzy lilakami i tawułami. Zdecydowałam, że najlepsze będą różaneczniki. Wybrałam je ze względu na mnogość kolorów ich kwiatów oraz dlatego, że są to krzewy zimozielone. Teraz nawet poza sezonem moja posesja jest osłonięta. W pustych miejscach, które pozostały, rośnie laurowiśnia wschodnia. Ma wzniesione, kremowe kwiaty o urzekającym zapachu i, tak jak różaneczniki, nie gubi liści na zimę! Dół mojej aranżacji estetycznie wykończyła lawenda.

Nieopodal altany

Z kolei w pobliżu altany króluje magnolia gwiaździsta o pełnych, białych kwiatach. W przyszłym roku całą konstrukcję mają okryć: wiciokrzew 'Goldflame' i glicynia chińska. Mam nadzieję, że dzięki nim, przebywanie w altanie stanie się prawdziwą aromaterapią.

Doskonałe do zdobienia i zakrywania

Na pozostałym terenie również nie brakuje krzewów pachnących. Prym wiodą róże, a nieatrakcyjny kompostownik przysłoniły kielichowce wonne. Wzdłuż ścieżki prowadzącej do garażu posadziłam w niewielkich odstępach jaśminowce i białe żylistki. Do kuchennego okna zagląda kalina bodnantejska. Na trawniku urządziłam też zaciszny zielony kącik, w którym mogę poczytać i odpocząć. Jest  on niewielki – mieści się w nim zaledwie leżanka, ale za to dookoła rosną kolorowe i wonne budleje, znad których wychyla się czarny bez. Planując nasadzenia, korzystałam z katalogów roślin. W nich znalazłam informacje, jak duże urosną moje krzewy. Dzięki tej wiedzy posadziłam je w optymalnych odstępach. Zrobiłam sobie szablony z kartki w kratkę, przyjmując, że 1 kratka to 0,5 m. Wycinałam koła o średnicy odpowiadającej finalnym rozmiarom moich krzewów i układałam je na wyrysowanym planie ogrodu – oczywiście z zachowaniem tej samej skali. Pilnowałam, by kółeczka delikatnie się zazębiały w przypadku roślin, które osiągną różną wysokość.

Agnieszka Reslich