Zapraszam do mojego ogrodu, który mieści się na wsi pod Warszawą. Odkąd 5 lat temu przeprowadziliśmy się wraz z mężem i maleńkim synem do własnego domu to zaczęłam spełniać swoje marzenie o ogrodzie pełnym kwiatów zapamiętanych z ogrodu babci, pełnym oszałamiających zapachów i dobrej energii. Ogród nie jest duży- to zaledwie 1000 metrów kwadratowych, ale mnogość gatunków kwitnących sprawia, że stał się on enklawą pełną nektaru dla pszczół, trzmieli i innych owadów. Z ich powodu, a także z troski o środowisko postanowiliśmy prowadzić go w sposób ekologiczny. Mąż jest ogromnym fanem wszelkich gnojówek i wywarów, którymi podlewa i polewa warzywa w warzywniku i drzewka w sadzie. Gnojówki z mleczy, pokrzyw i napar z cebuli może nie mają przyjemnego zapachu, ale działają cuda na kondycję i zdrowotność roślin. Ja stosuję pod swoje kwiaty i krzewy kompost, który dojrzewa w kompostowniku zrobionym przez męża bądź obornik, który dostajemy od zaprzyjaźnionych sąsiadów. Owszem, czasami trzeba użyć chemii, ale są to sytuacje bardzo sporadyczne. W naszym pięknym miejscu, które sami tworzymy od podstaw nie brakuje tego co kocham najbardziej. Są to oczywiście kwiaty. I tak od najwcześniejszych miesięcy ciągle coś kwitnie i pachnie na rabatach. Wiosna to czas tulipanów, narcyzów, smagliczek i krokusów. Później pojawiają się azalie i rododendrony, łubiny, ostróżki i naparstnice. Lato to oczywiście róże, lilie, mieczyki i moje ukochane floksy, które pięknie do pary tańczą z jednorocznym tytoniem, aksamitkami i wilcami. Jednak najpiękniejszym czasem jest dla mnie późne lato i wczesna jesień, kiedy to ogród kąpie się w słonecznych barwach najpiękniejszych kwiatów świata-dalii oraz rudbekii i chryzantem. To czas kiedy ciężkie wiechy na krzewach pokazują hortensje bukietowe i trawy ozdobne. To najwspanialszy okres mojego ogrodu, którego koniec zwiastują coroczne, pierwsze przymrozki. Szkoda, ze tak szybko nadchodzą w rejonie kraju, w którym mieszkam. Wracając do struktury ogrodu-wszak nie tylko kwiaty go zdobią…. Poniewa poza rabatami lubię rośliny w pojemnikach, które niestety są bardzo drogie wymyśliłam, ze można je sadzić do starych garnków i balii oraz koszyków. Wszystkie ‘donice’ wygrzebuję w punkcie skupu złomu i na strychach znajomych. Później po oczyszczeniu maluję je na czarno by tworzyły spójną kompozycję. Myślę że wyglądają o niebo lepiej od plastikowych, sklepowych donic. Ustawiam je w różnych zakątkach ogrodu-głównie na placyku z kamieni polnych, który sama ułożyłam i przy domku ogrodnika, który powstał ze starego baraku kolejowego. Mój mąż to prawdziwa złota rączka. Odnowił barak, zrobił płotek dla warzywnika, kompostownik i wszystkie inne stałe elementy ogrodu, w tym karmnik do którego zlatują się przez cały rok różne ptaki. Ogród stał się dla mnie prawdziwą pasją, która co prawda uczy cierpliwości i pokory, ale także uwrażliwia moje dziecko na piękno natury, co w dzisiejszych czasach jest bardzo ważne. Pozdrawiam Ania :)
Komentarze