Gdy 4 lata temu stanęłam na polu chwastów, wiedziałam, że coś tu "zmaluję" spodobała mi się ta przestrzeń, cisza i zapach ziemi. Wiedziałam, że siłę dadzą mi marzenia o własnym ogrodzie w stylu angielskim. Jestem plastykiem i na jakiś czas zamieniłam sztalugę i pędzle na glebogryzarkę, taczkę, szpadel i grabie. Kilka drzew było koło domu i tak zaplanowałam na papierze pierwsze szkice i podział ogrodu na "pokoje" z cichymi zakątkami do siedzenia. Rozłożyłam siatkę na krety, zasiałam trawę na trawnik i kręte ścieżki, rozsypałam na ścieżki w warzywniku 7 ton żwirku, ułożyłam kostkę granitową w różanym saloniku, wymurowałam ściankę z cegły. Z radością zaczęłam sadzić rośliny, które znikały w tej dużej przestrzeni- ok 2500 tys. m. kw. W warzywniku stanęła angielska szklarnia, altana, wędzarnia i kute palenisko, część rabat jest podniesionych. W dalszej części ogrodu za warzywnikiem kopałam i plewiłam chwasty po pas przez rok, po kawałku, ale dałam radę, jest salonik różany z metalową altaną, wrzosowisko, lawendowy zagajnik, sucha rzeka, długa rabata bylinowa, kończąca się zieloną polaną. Oczywiście nie mogło się obejść bez przedmiotów dekoracyjnych z żeliwa i metalu. Tabliczki i obeliski drewniane zrobiłam w zimowe popołudnia z mężem. Ogród daje ogromną satysfakcję, spokój dla duszy i ciała, uczy pokory i rytmu życia z roślinami, cudownie uzależnia, czekam kiedy z wiosną budzi się życie, by latem i jesienią zakwitnąć kolorami. W takim miejscu na tarasie kawa smakuje najlepiej, polecam wszystkim.
Komentarze